czwartek, 3 grudnia 2009

Nowa Fantastyka 12/2009

Lektura grudniowego numeru Nowej Fantastyki zajęła mi raptem dwa dni, co już samo w sobie świadczy o poziomie jego zawartości. Nie ma co prawda wyróżniającego się tekstu, takiego chociażby jak opowiadanie Kochańskiego z listopada, ale wszystkie są warte przeczytania, a niektóre zostaną mi w pamięci na dłużej.

Ale po kolei. Paweł Matuszek, jak często miał w zwyczaju, narzeka w swoim ostatnim wstępniaku. Tym razem na jury Nagrody im. Żuławskiego, jego werdykt i uzasadnienie. Kameleona Kosika nie czytałem, więc nie zamierzam polemizować, ale jeżeli uzasadnieniem prestiżowej nagody jest "czyta się sprawnie i lekko", to rzeczywiście można się zaniepokoić.
Z publicystyki polecam w szczególności interesujący wywiad Joanny Kułakowskiej z Mikiem Careyem, artykuł Jakuba Ćwieka o Jezusie jako ikonie popkultury oraz felieton Jacka Soboty. Niedawno wyraziłem swoją radość z racji pojawienia się Wyznań idioty i teraz cieszę się, że się nie zawiodłem. Pan Jacek też pisze o upadku książki, ale błyskotliwie, zajmująco i z dystansem do samego siebie.

Na początku działu literatury zagranicznej trafiamy na Twarz wspomnianego wyżej Careya - opowiadanie nie porywające, ale, że pozwolę sobie jeszcze raz zacytować profesora Smuszkiewicza, "czyta się sprawnie i lekko". Dwa krótkie teksty Łukanienki już nie takie gładkie stylowo, ale z racji mocno ograniczonej długości nie męczą, a puenty warte są doczytania. Na koniec dostajemy Męczenników operacji Upshot Knothole, czyli Jamesa Morrowa hołd złożony aktorstwu i osobie Johna Wayne'a. Bardzo fajne opowiadanie, pełne inteligentnego humoru, zwłaszcza w dialogach, jakże rózne od pompatycznego Jestem twoją potrzebą Morta Castle'a sprzed kilku numerów (tego o Marilyn Monroe). Naprawdę kawał dobrej rozrywki, z hollywoodzko-nowojorskim klimatem.

Dział literatury polskiej otwiera SUK-cesja Żelkowskiego i Żwikiewicza - lekko niepokojące wejrzenie w zdominowaną przez kobiety przyszłość, choć z pewnością nie na serio. Dwa kolejne opowiadania to laureaci II nagrody w najnowszym konkursie NF. Oba teksty należałoby chyba włożyć do szuflady z napisem "fantasy", ale tak naprawdę więcej je dzieli niż łączy. Jak być boską Małgorzaty Karoń to historia z klasycznego neverlandu, napisana trochę w stylu Sapkowskiego, trochę Prachetta. Pani Małgorzata umie opowiadać, przykuć uwagę, a pomiędzy scenami, ocierającymi się o groteskę, potrafi przemycić też trochę głębszych refleksji. Bardzo udany tekst, moim zdaniem. To samo można zresztą powiedzieć o My, którzy z ciemności Dariusza Kuśmierka, choć humoru tam za grosz. Mamy za to całkiem solidną, mroczną fantasy (horror?) w polskich, historycznych realiach (choć nie jestem pewien, czy nie jest to przypadkiem jakaś rzeczywistość alternatywna). W każdym razie, bardzo mnie cieszy, że rodzimi debiutanci po raz kolejny podnoszą poziom prozy drukowanej w NF.

Z opublikowanych omówień warto zwrócić uwagę na pozytywną (żeby nie rzec entuzjastyczną) recenzję Żmiji Sapkowskiego, autorstwa Jakuba Winiarskiego - chyba jedyną tego typu, jaką czytałem - oraz tekst Agnieszki Haski poświęcony Wrońcowi Dukaja. Czytałem tę ostatnią recenzję dwa razy i nadal nie wiem, czy opowieść się podobała, czy nie - poza tym, że została oceniona na 5/6. W każdym razie, nie dowiedziałem się o Wrońcu wiele więcej, niz z okładki samej książki.

Nowa Fantastyka 12/2009, Wyd. Prószyński Media, Warszawa 2009