wtorek, 24 maja 2011

Droga

Jeżeli chcecie osobiście przekonać się o wielkości pisarstwa Cormacka McCarthy'ego, a nie poprzestać na, całkiem zresztą udanych, ekranizacjach jego prozy, to Droga może być całkiem niezłym punktem wyjścia. Muszę was jednak ostrzec. Jest to jedna z bardziej przygnębiających powieści, jakie kiedykolwiek stworzył człowiek, a razi z siłą rozpędzonego ekspresu.

Droga to opowieść o wędrówce ojca i syna w umarłym świecie po globalnej katastrofie. Od pierwszych stron wiemy, że na końcu tej drogi nie znajdziemy happy endu. Nie nadzieja na poprawę bytu pcha tę dwójkę do przodu, raczej odziedziczony po zwierzęcych przodkach instynkt przetrwania. Kurczowe trzymanie się życia nie wynika z kalkulacji - w świecie Drogi racjonalnym wyborem wydaje się śmierć. Takiego wyboru dokonała zresztą matka chłopca - ojcu po prostu brakuje na to siły.

Najbardziej przerażający w powieści McCarthy'ego jest jej realizm. Naprawdę trzeba przeżyć całe życie, żeby tak dobrze zgłębić naturę człowieka - Drogi nie mógłby napisać trzydziesto- ani nawet czterdziestolatek. Powiecie, że nie ma nic odkrywczego w tym, że niewiele potrzeba, aby zamienić człowieka w krwiożerczą bestię. To prawda. Ale ta powieść nie jest o tym. Nie jest o głodzie, chorobach, ukrywaniu się przed kanibalami. To powieść o tym, że w świecie pozbawionym przyszłości i przeszłości najbardziej niebezpieczne i przerażające są odruchy serca. O prawdziwej wartości uczuć, które odróżniają człowieka od zwierzęcia. W obnażaniu ludzkiej natury autor dotarł znacznie dalej niż Doris Lessing w znakomitym przecież Pamiętniku przetrwania. Żerań szuka w swojej recenzji analogii ze Zdążyć przed Panem Bogiem Krall i jest to chyba właściwy trop.

Prawdziwa siła Drogi nie kryje się zresztą w dantejskich scenach, lecz w słowach. Czytałem i słyszałem opinie, że McCarthy posługuje się tutaj prostym językiem. Nieprawda. To tak, jakby stwierdzić, że In a Silent Way Milesa Davisa to prosta muzyka. Bo mało na niej nut. Język McCarthy'ego, owszem, jest oszczędny, ale całe fragmenty Drogi można czytać jak poezję. Nie ma w niej zbędnych nut ani fałszywych dźwięków. Pod względem formy i doboru środków jest to arcydzieło godne swego Pulitzera. Podobno wiele z tego udało się zachować w tłumaczeniu, ale na pewno warto sięgnąć po oryginał.


Ekranizacji Drogi nie widziałem i oglądać nie zamierzam. Nie wierzę, że można tę książkę zobrazować lepiej niż namalował ją w mojej głowie sam autor.

Cormack McCarthy, The Road, Knopf Doubleday Publishing Group, 2009; Cormack McCarthy, Droga, tł. R. Sudół, Wydawnictwo Literackie, 2008

13 komentarzy:

  1. Przymierzam się do przeczytania tej książki od ponad roku, może w ciągu kilku miesięcy się uda... Ciekawa recenzja:-)

    OdpowiedzUsuń
  2. Owszem recenzja jest ciekawa.
    Lecz nie tyle z racji wieku doświadczającego, ile przez same doświadczenia kształtuje się umiejętność malowania obrazów tak realistycznych, o jakich Piszesz.
    Nie miej mi tego za złe, Drogi Recenzencie, lecz to tak, jakby zdolności narracyjne Andrzeja Sapkowskiego wynikały z jego wieku (czytaj: doświadczeń). Myślę, że tak nie jest - to raczej osobiste zdolności rozwijane dniem i nocą skutkują takim, a nie innym stylem pisania et de cetera.
    Jednak, Autorze, po przeczytaniu recenzji chętnie zabiorę się do lektury; Oby tylko znaleźć czas! ;)

    OdpowiedzUsuń
  3. Styl pisania można wyrobić bardzo wcześnie, zwłaszcza jak dysponuje się przy tym wrodzonym talentem. Nie da się jednak zgromadzić bagażu doświadczeń, idąc na skróty - na przykład trzeba być ojcem, żeby pisać o ojcostwie jak McCarthy. Więc zgadzam się z całością Twojej wypowiedzi ;)

    Czytajcie, czytajcie. A potem wróćcie, żeby podzielić się wrażeniami!:)

    OdpowiedzUsuń
  4. "Droga" łapie za gardło i trzyma tak do ostatniej strony. Znakomita książka, a czytanie jej przez rodzica jest doświadczeniem... hm... odciskającym się w pamięci.

    OdpowiedzUsuń
  5. Filmu jeszcze nie widziałam, ale chyba nadrobię w tym tygodniu. Proza Cormaca jest ogłuszająca w swej nieprzewidywalności. Pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
  6. Czytałam "Drogę" z dwa lata temu i bardzo przypadła mi do gustu, chociaż, nie od początku. Nie mogłam po prostu przyzwyczaić się do stylu pisania McCarthy'ego. Ale potem było już lepiej. Wizje świata po zagładzie są strasznie przygnębiające, nie ma żadnej nadziei i to najbardziej przeraża. Cały czas czujemy pewien niepokój, nie wiemy, co jeszcze może się zdarzyć.
    Filmu jeszcze nie oglądałam, jakoś nie mogę się za niego "zabrać".

    OdpowiedzUsuń
  7. Obejrzyj.
    Ja musiałam trochę odczekać po książce, ale jestem już i po filmie.
    Warto.

    OdpowiedzUsuń
  8. Film to film - wiadomo książce nie dorówna.
    Ale obejrzeć warto.

    OdpowiedzUsuń
  9. Film jest dla mnie tak samo dobry jak książka, scenariusz bardzo wierny książce, a odtwórca roli ojca doskonały

    OdpowiedzUsuń
  10. Hmm... Sporo już słyszałam o tej książce, ale dopiero ta recenzja zachęciła mnie, żeby ją w końcu przeczytać :)

    OdpowiedzUsuń
  11. Ja oglądałem sam film, nie czytałem książki. Ogólnie całkiem ciekawa opowieść - klimaty postapokalitpyczne to coś co mnie dość interesuję. Obraz niestety ma też pewne wady, jest trochę mało klimatyczny - w porównaniu do innych dzieł które znam. Poza tym całkiem w porządku, realistyczna produkcja.

    pozdrawiam
    O kulturze

    OdpowiedzUsuń
  12. Surowa rzeczywistość ukazana w "Drodze" skłania do jednego: Warto się zawczasu przygotować, by koniec świata upłynął nam miło i beztrosko.

    http://menklawa.blogspot.com/2013/08/bezpieczna-apokalipsa-czyli-jak-przezyc.html

    Zapraszam

    OdpowiedzUsuń