Jeżeli bierzemy się za omawianie klasyków literatury sf, nie sposób pominąć Alfreda Bestera. Wpływ jego dwóch sztandarowych powieści z połowy ubiegłego wieku na autorów i czytelników fantastyki można jedynie porównać z wpływem Gwiezdnych Wojen Lucasa na środowisko filmowców i odbiorców filmów. Ponieważ Gwiazdy moje przeznaczenie omówiła już swego czasu ninedin, postanowiłem przybliżyć wam Człowieka do przeróbki - książkę z 1951 roku, za którą Bester otrzymał pierwszą w historii nagrodę Hugo.
Ben Reich kieruje potężnym finansowym imperium, obejmującym swym zasięgiem cały Układ Słoneczny. Trawiony obsesyjną chęcią pokonania swego rywala w interesach, przyparty do muru, nie cofnie się przed niczym, nawet przed morderstwem. A zaplanowanie i dokonanie morderstwa w świecie pełnym telepatów wydaje się zadaniem niemożliwym do realizacji, nawet dla kogoś dysponującego nieograniczonymi praktycznie zasobami.
Bestera nie interesują przeciętniacy. Zarówno Ben Reich, jak i jego główny adwersarz - prefekt plicji, geniusz i telepata Lincoln Powell - to niemal półbogowie. Główny bohater w którymś momencie sam wygłasza pogląd, że kogoś takiego, jak on sam, nie ograniczają zwykłe normy etyczne. Reich innych ludzi traktuje jak zasoby do wykorzystania, pionki na planszy, na której rozgrywa swą wojnę o władzę nad światem. Powell jest z zupełnie innej gliny - cały swój geniusz zaprzągł do celu uczynienia świata lepszym. Czyli wolnym od zakusów osobników takich jak Ben. Dla tych dwóch meżczyzn Układ Słoneczny jest po prostu zbyt ciasny.
Człowiek do przeróbki to pasjonujący kryminał, w którym od początku wiemy, kto zabił. Mimo to, czyta się go z wypiekami na twarzy. To zasługa autora, który śmiało przekracza granice, do których inni pisarze baliby się zbliżyć, i nie traci na wiarygodności. Owszem, ze współczesnego punktu widzenia mocno podszyte Freudem motywacje bohaterów mogą wydawać się naiwne, podobnie jak wizje XXIV-wiecznego społeczeństwa, czy technologii, ale wcale nie przeszkadza to w odbiorze powieści, której fabuła, co tu kryć, zapiera dech w piersiach. Bo przecież nie ma w literaturze nic fajniejszego od wojny, namiętności i zemsty, prawda?
Ben Reich kieruje potężnym finansowym imperium, obejmującym swym zasięgiem cały Układ Słoneczny. Trawiony obsesyjną chęcią pokonania swego rywala w interesach, przyparty do muru, nie cofnie się przed niczym, nawet przed morderstwem. A zaplanowanie i dokonanie morderstwa w świecie pełnym telepatów wydaje się zadaniem niemożliwym do realizacji, nawet dla kogoś dysponującego nieograniczonymi praktycznie zasobami.
Bestera nie interesują przeciętniacy. Zarówno Ben Reich, jak i jego główny adwersarz - prefekt plicji, geniusz i telepata Lincoln Powell - to niemal półbogowie. Główny bohater w którymś momencie sam wygłasza pogląd, że kogoś takiego, jak on sam, nie ograniczają zwykłe normy etyczne. Reich innych ludzi traktuje jak zasoby do wykorzystania, pionki na planszy, na której rozgrywa swą wojnę o władzę nad światem. Powell jest z zupełnie innej gliny - cały swój geniusz zaprzągł do celu uczynienia świata lepszym. Czyli wolnym od zakusów osobników takich jak Ben. Dla tych dwóch meżczyzn Układ Słoneczny jest po prostu zbyt ciasny.
Człowiek do przeróbki to pasjonujący kryminał, w którym od początku wiemy, kto zabił. Mimo to, czyta się go z wypiekami na twarzy. To zasługa autora, który śmiało przekracza granice, do których inni pisarze baliby się zbliżyć, i nie traci na wiarygodności. Owszem, ze współczesnego punktu widzenia mocno podszyte Freudem motywacje bohaterów mogą wydawać się naiwne, podobnie jak wizje XXIV-wiecznego społeczeństwa, czy technologii, ale wcale nie przeszkadza to w odbiorze powieści, której fabuła, co tu kryć, zapiera dech w piersiach. Bo przecież nie ma w literaturze nic fajniejszego od wojny, namiętności i zemsty, prawda?
Alfred Bester, The Demolished Man, Orion Publishing Co, 1999; Alfred Bester, Człowiek do przeróbki, tł. Andrzej Sawicki, Wyd. Solaris, 2006