Palimpsest to rękopis spisany na papierze, z którego usunięto poprzedni tekst. Palimpsest to tytuł znakomitej powieści amerykańskiej poetki i pisarki Catherynne M. Valente, wydanej przez MAG w cyklu Uczta wyobraźni. Palimpsest to magiczne miasto, które jest bohaterem tej powieści. Miasto równie prawdziwe jak każde istniejące w naszym świecie, choć odwiedzić je można tylko we śnie, wyłącznie od zmierzchu do świtu.
Ale nie jest to dane każdemu. Aby dotrzeć do Palimpsestu, należy posiąść odpowiednią mapę. Aby zaś tego dokonać, należy uprawiać seks z osobą, noszącą na skórze wytatuowany fragment miasta. Znamię Palimpsestu rozprzestrzenia się jak wirus przenoszony drogą płciową, wiec jeżeli ktoś trafi tam choćby raz, pozostanie naznaczony na całe życie.
Palimpsest to magiczne miejsce, ale nie znajdziemy tam magii, która manifestuje się w huku błyskawic - działa ona subtelniej, ukrywa się w zestawie dziwnych reguł, które tam panują. Jedną z nich jest zasada, że przybysze z naszego świata zjawiają się najpierw w gabinecie wróżki, która spaja ich niewidzialną choć niezwykle silną więzią, zawsze czwórkami. Powieść Valente opowiada losy członków jednej z takich czwórek - pszczelarki November, pracownicy japońskich kolei Sei, młodego ślusarza Olega i włoskiego introligatora Lodovica. Wszyscy czworo są nieszczęśliwi, zagubieni i przeżywają utratę bliskich - co zresztą każe przypuszczać, że Palimpsest jednak nie wybiera swoich gości przypadkowo. I nie może być inaczej, gdyż miasto w niczym nie przypomina typowej wymarzonej krainy - jest dziwne, mroczne, bardzo niebezpieczne, a obcy na każdym kroku doznają w nim upokorzeń. A jednak wracają, szukają nowych dróg, ryzykując seks z każdym dotkniętym niezmywalnym piętnem ulic Palimpsestu. Gotowi są zapłacić niemal każdą cenę, żeby zamieszkać w nim na stałe.
Nie dajcie się zwieść pokusie zbyt łatwej interpretacji książki Valente. Można pomyśleć, że Palimpsest jest dla czwórki bohaterów wybawieniem - przyjmie ich, wymaże ich nieszczęsną egzystencję i pozwoli nakreślić ją na nowo. Moim zdaniem jest dokładnie na odwrót - miasto, okaleczone niedawną wojną, chwieje się na granicy społecznej katastrofy. Jest jak kocioł pod parą, pozbawiony wentylu bezpieczeństwa. Aby przetrwać, potrzebuje świeżej krwi - imigrantów, który wymażą powojenne blizny i uleczą jego zranioną duszę. Aby tego dokonać, November, Sei, Oleg i Lodovico będą najpierw musieli odnaleźć się i połączyć w naszym świecie. I zapłacić bolesną cenę.
Warto wspomnieć o stylu, jakiego użyła Valente do napisania Palimpsestu Jest to język naładowany epitetami, niezwykle bogaty i barwny. Chyba jedyny, który byłby w stanie oddać rozmach i oryginalność wykreowanego przez nią świata. Taki styl zbliża się do granicy, za którą czai się patos, ale Valente, autorka wielu tomów poezji, świetnie panuje nad słowami. Świadoma swego talentu, nie boi się ryzyka, a takim jest niewątpliwie nagromadzenie scen seksu, od pełnych namiętności uniesień, po mechaniczne, rytualne akty, całkowicie podporządkowane celowi, jakim jest kupno biletu do miasta z krainy snów. Chylę przed tym talentem czoła i kłaniam się nisko, przekazując też wyrazy uznania polskiemu tłumaczowi, który to wszystko udźwignął.
Catherynne M. Valente, Palimpsest, tł. Wojciech Szypuła, Wyd. MAG, 2010