Na wstępie listopadowego numeru Nowej Fantastyki redaktor Paweł Matuszek reklamuje nam grę komputerową. Gry nie znam, i na jej temat się nie wypowiadam, jednak wydaje mi się, że wstępniak w jednym z poczytniejszych pism literackich można by wykorzystać lepiej. Ale pewnie się czepiam.
Ten pierwszy kontakt nie nastroił mnie najlepiej, jednak obcowanie z resztą zawartości pisma przyniosło więcej miłych zaskoczeń niż rozczarowań. Przede wszystkim za sprawą znakomitego opowiadania Krzysztofa Kochańskiego. Niedawno odpowiadałem eruanie dlaczego wciąż czytuję NF. Więc choćby po to, żeby czytać takie teksty jak Z popiołów Szkoda, że trafiają się tak rzadko. Było w ostatnich numerach kilka opowiadań, które próbują zmierzyć się z podobną tematyką (człowiek a sztuczna inteligencja), lecz są to mniej lub bardziej spektakularne porażki. Tak jest z Bratnimi duszami Mike'a Resnicka i Lezli Robyn - zupełnie nie rozumiem pojawiających się pochwał pod adresem tej historyjki. Moim zdaniem jest banalna i wtórna - odkrywcza byłaby może w latach 60-tych, ale fantastyka chyba zrobiła od tamtego czasu parę kroków w przód. Lektura opowiadania Kochańskiego wprawdzie też przywołuje nostalgiczne wspomnienia, ale świetnie broni się stylem. Naprawdę wielkie brawa.
Oprócz dwóch przywołanych wyżej tekstów mamy jeszcze dwa napisane w konwencji horroru. Huitzilopochtli Joego Lansdale'a to na siłę rozciągnięta do rozmiarów opowiadania anegdota, nie warta wzmianki. Nethescurial Thomasa Ligottiego jest nieco lepszy, naśladuje klimat Lovecrafta, ale tylko tyle - po lekturze nie zostawia w głowie absolutnie nic.
Jeszcze parę słów na temat konkursowych Krzywizn zwierciadeł. Opowiadanie Marka Krysiaka, w moim odczuciu, nierówne. Ma naprawdę znakomite fragmenty, choćby pamiętnikową relację z pobytu jednego z bohaterów w Indochinach, ale też kilka słabszych. Nie podobał mi się przydługi dialog z wdową, opisy sennej makabry pod koniec też lekko mnie znużyły. Po lekturze pozostało wrażenie, że nie wszystko zrozumiałem. Być może za szybko czytałem. Śmiem twierdzić, że to najsłabszy z dotychczas opublikowanych owoców konkursu.
Publicystyka, jak zwykle, trzyma poziom. Pobobał mi się Apetyt na destrukcję Michała Wiśniewskiego, esej traktujący o apokaliptycznych motywach w mandze i okołomangowej twórczości. Fajny jest też tekst Marcina Pągowskiego o antywampirycznych zabiegach, stosowanych przez naszych przodków, choć niektóre tezy artykułu wydają się naciągane.
W dziale recenzji Paweł Matuszek nadrabia u mnie tekstem o trzech nowo wydanych książkach z pogranicza fantastyki i realizmu magicznego (Brockmeier, Couto, Diaz). Gdybym tylko mógł skraść tyle czasu, żeby to wszystko przeczytać...
Ten pierwszy kontakt nie nastroił mnie najlepiej, jednak obcowanie z resztą zawartości pisma przyniosło więcej miłych zaskoczeń niż rozczarowań. Przede wszystkim za sprawą znakomitego opowiadania Krzysztofa Kochańskiego. Niedawno odpowiadałem eruanie dlaczego wciąż czytuję NF. Więc choćby po to, żeby czytać takie teksty jak Z popiołów Szkoda, że trafiają się tak rzadko. Było w ostatnich numerach kilka opowiadań, które próbują zmierzyć się z podobną tematyką (człowiek a sztuczna inteligencja), lecz są to mniej lub bardziej spektakularne porażki. Tak jest z Bratnimi duszami Mike'a Resnicka i Lezli Robyn - zupełnie nie rozumiem pojawiających się pochwał pod adresem tej historyjki. Moim zdaniem jest banalna i wtórna - odkrywcza byłaby może w latach 60-tych, ale fantastyka chyba zrobiła od tamtego czasu parę kroków w przód. Lektura opowiadania Kochańskiego wprawdzie też przywołuje nostalgiczne wspomnienia, ale świetnie broni się stylem. Naprawdę wielkie brawa.
Oprócz dwóch przywołanych wyżej tekstów mamy jeszcze dwa napisane w konwencji horroru. Huitzilopochtli Joego Lansdale'a to na siłę rozciągnięta do rozmiarów opowiadania anegdota, nie warta wzmianki. Nethescurial Thomasa Ligottiego jest nieco lepszy, naśladuje klimat Lovecrafta, ale tylko tyle - po lekturze nie zostawia w głowie absolutnie nic.
Jeszcze parę słów na temat konkursowych Krzywizn zwierciadeł. Opowiadanie Marka Krysiaka, w moim odczuciu, nierówne. Ma naprawdę znakomite fragmenty, choćby pamiętnikową relację z pobytu jednego z bohaterów w Indochinach, ale też kilka słabszych. Nie podobał mi się przydługi dialog z wdową, opisy sennej makabry pod koniec też lekko mnie znużyły. Po lekturze pozostało wrażenie, że nie wszystko zrozumiałem. Być może za szybko czytałem. Śmiem twierdzić, że to najsłabszy z dotychczas opublikowanych owoców konkursu.
Publicystyka, jak zwykle, trzyma poziom. Pobobał mi się Apetyt na destrukcję Michała Wiśniewskiego, esej traktujący o apokaliptycznych motywach w mandze i okołomangowej twórczości. Fajny jest też tekst Marcina Pągowskiego o antywampirycznych zabiegach, stosowanych przez naszych przodków, choć niektóre tezy artykułu wydają się naciągane.
W dziale recenzji Paweł Matuszek nadrabia u mnie tekstem o trzech nowo wydanych książkach z pogranicza fantastyki i realizmu magicznego (Brockmeier, Couto, Diaz). Gdybym tylko mógł skraść tyle czasu, żeby to wszystko przeczytać...
Nowa Fantastyka 11/2009, Wyd. Prószyński Media, Warszawa 2009