Zgodnie z wydrukowanym na okładce ostrzeżeniem, w marcowym numerze Nowej Fantastyki grasują wilkołaki. Oczywiście ma to ścisły związek z premierą najnowszego filmowego wcielenia porośniętej futrem bestii w wykonaniu Benicio del Torro, wyreżyserowanego przez Joe Johnstona.
Dział publicystyczny otwiera przegląd ekranowych wcieleń wilkołaka, autorstwa Bartłomieja Paszylka. Prześledzimy w nim interesującą ewolucję bestii, od utraconego niestety pierwowzoru (The Werewolf Henry'ego MacRae z 1913 roku), aż po współczesne produkcje. Na kolejnej stronie ten sam autor oferuje nam zestawienie godnych uwagi powieści o wilkołakach. O wilkołakach pisze też Łukasz Orbitowski, a konkretnie o Wolfen - filmie wyreżyserowanym w 1981 roku przez Michaela Wadleigha. I nie wiem, czy to kwestia pośpiechu w sklecaniu marcowego numeru, czy też efekt jakiejś księżycowej klątwy, ale jest to tekst nieco poniżej Orbitowego poziomu (czyli wciąż godny polecenia).
Na szczęście, jak zapewnia Kamil Śmiałkowski w swoim wstępniaku, nie samym wilkołakiem marcowy numer żyje. Znajdziemy w nim esej Michała Wiśniewskiego o wielkich robotach w popkulturze, a także kontynuację bardzo interesującego artykułu Agnieszki Haski i Jerzego Stachowicza o automatach w rodzimej fantastyce przedwojennej.
W dziale recenzji zachęcająco prezentuje się tekst Agaty Krajewskiej na temat "Wielkiej księgi horroru" pod redakcją Stephena Jonesa. Na bardziej szczegółowe omówienie tego dwutomowego zbioru opowiadań zapraszam na blog niezawodnego cedroo. Zwróciłem jeszcze uwagę na recenzję "Burzy" Macieja Parowskiego. Adrian Markowski namawia w niej do lektury, ale jakoś bez przekonania. Może w końcu będę musiał przeczytać tę książkę, żeby skonfrontowac swoje uprzedzenia z rzeczywistością (tu muszę zaznaczyć, że pan Maciej sam sobie winien, publikując wcześniej zniechęcające fragmenty w NF).
Z trójki zamieszczonych w marcowym numerze opowiadań tylko jedno zbliża się do tematyki likantropii i jest to najlepszy tekst działu literackiego. Chodzi o Z głębin nocy, gdy na niebie księżyc w pełni lśni... Tytuł został zaczerpnięty z piosenki z amerykańskiego serialu Zorro i nie jest to wcale przypadek. Połączenie tych dwóch mitów w jeden wypadło oryginalnie i ciekawie, choć męczyła mnie nieco ideologia i naiwne przesłanie. Ale chyba tak musiało być - przecież mówimy w końcu o meksykańskim Janosiku.
Partyjka dla trojga Janusza Cyrana i Plany na przeszłość Wojciecha Szydy to opowiadania oparte na jednym pomyśle. To drugie znacznie ciekawsze i lepiej zrealizowane, choć mam wrażenie, że można było wycisnąć z tego konceptu jeszcze więcej. Tak czy inaczej, z pewnością czas poświęcony lekturze nie był czasem straconym.
Dział publicystyczny otwiera przegląd ekranowych wcieleń wilkołaka, autorstwa Bartłomieja Paszylka. Prześledzimy w nim interesującą ewolucję bestii, od utraconego niestety pierwowzoru (The Werewolf Henry'ego MacRae z 1913 roku), aż po współczesne produkcje. Na kolejnej stronie ten sam autor oferuje nam zestawienie godnych uwagi powieści o wilkołakach. O wilkołakach pisze też Łukasz Orbitowski, a konkretnie o Wolfen - filmie wyreżyserowanym w 1981 roku przez Michaela Wadleigha. I nie wiem, czy to kwestia pośpiechu w sklecaniu marcowego numeru, czy też efekt jakiejś księżycowej klątwy, ale jest to tekst nieco poniżej Orbitowego poziomu (czyli wciąż godny polecenia).
Na szczęście, jak zapewnia Kamil Śmiałkowski w swoim wstępniaku, nie samym wilkołakiem marcowy numer żyje. Znajdziemy w nim esej Michała Wiśniewskiego o wielkich robotach w popkulturze, a także kontynuację bardzo interesującego artykułu Agnieszki Haski i Jerzego Stachowicza o automatach w rodzimej fantastyce przedwojennej.
W dziale recenzji zachęcająco prezentuje się tekst Agaty Krajewskiej na temat "Wielkiej księgi horroru" pod redakcją Stephena Jonesa. Na bardziej szczegółowe omówienie tego dwutomowego zbioru opowiadań zapraszam na blog niezawodnego cedroo. Zwróciłem jeszcze uwagę na recenzję "Burzy" Macieja Parowskiego. Adrian Markowski namawia w niej do lektury, ale jakoś bez przekonania. Może w końcu będę musiał przeczytać tę książkę, żeby skonfrontowac swoje uprzedzenia z rzeczywistością (tu muszę zaznaczyć, że pan Maciej sam sobie winien, publikując wcześniej zniechęcające fragmenty w NF).
Z trójki zamieszczonych w marcowym numerze opowiadań tylko jedno zbliża się do tematyki likantropii i jest to najlepszy tekst działu literackiego. Chodzi o Z głębin nocy, gdy na niebie księżyc w pełni lśni... Tytuł został zaczerpnięty z piosenki z amerykańskiego serialu Zorro i nie jest to wcale przypadek. Połączenie tych dwóch mitów w jeden wypadło oryginalnie i ciekawie, choć męczyła mnie nieco ideologia i naiwne przesłanie. Ale chyba tak musiało być - przecież mówimy w końcu o meksykańskim Janosiku.
Partyjka dla trojga Janusza Cyrana i Plany na przeszłość Wojciecha Szydy to opowiadania oparte na jednym pomyśle. To drugie znacznie ciekawsze i lepiej zrealizowane, choć mam wrażenie, że można było wycisnąć z tego konceptu jeszcze więcej. Tak czy inaczej, z pewnością czas poświęcony lekturze nie był czasem straconym.
Nowa Fantastyka 03/2010, Wyd. Prószyński Media, Warszawa 2010
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz