Po doświadczeniach ze Shrekiem Trzecim miałem pewne obawy, czy twórcom popularnej serii o sympatycznym zielonym ogrze uda się godnie pożegnać z widzami. Shrek Forever daje jednak radę. Dzięki sprytnemu zabiegowi fabularnemu, film wraca do przygód znanych z pierwszych części, odchodząc od konwencji zlepku średnio śmiesznych gagów. Poza tym, Josh Klausner (scenariusz) i Mike Mitchell (reżyseria) postawili na akcję, rezygnując ze znaku firmowego serii, którym były liczne nawiązania do popkultury. Paradoksalnie, nie oznacza to ukierunkowania filmu na młodszego odbiorcę - Shrek Forever to najbardziej "dorosła" ze wszystkich części, traktuje bowiem o... kryzysie wieku średniego.

W świecie bajek głośno wypowiadane życzenia mogą przynieść nieoczekiwane skutki. Na przykład za rogiem może czaić się podstępny karzeł Rumpelnicki, gotów wykorzystać każdą sposobność, aby zyskać władzę nad Zasiedmiogórogrodem. Podsuwa on Shrekowi umowę, na mocy której oferowuje mu ów wymarzony dzień, w zamian za jeden wybrany dzionek z dzieciństwa ogra. Shrek ochoczo korzysta z okazji i przekonuje się, że igranie z czasem może być bardzo bolesne. Wprawdzie pocałunek prawdziwej miłości znów może go wydobyć z tarapatów, ale jak tego dokonać, skoro przyjaciele go nie poznają, a ukochana Fiona nie jest już tą samą Fioną?
Zmuszenie Shreka do ponownych starań o serce ukochanej to naprawdę fajny pomysł na zamknięcie cyklu. Niestety, motywy Shreka niekoniecznie będą zrozumiałe dla najmłodszych. Film jest też mroczniejszy i mniej w nim humoru, choć Osioł i Kot nadal błyszczą w dialogach. Dużą zaletą jest postać Rumpelnickiego, chyba najbardziej interesującego z dotychczasowych przeciwników zielonego ogra (tu należą się osobne słowa pochwały pod adresem Cezarego Pazury, który użyczył mu głosu). Rozczarowują efekty 3D - wprawdzie realizacji wizualnej całego obrazu nie sposób niczego zarzucić, to jednak sceny w trójwymiarze po prostu nie są warte swojej ceny. Wydaje się, że skoro stają się standardem współczesnych produkcji, to nie powinniśmy wciąż płacić za nie, jak za dodatkową atrakcję.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz