wtorek, 3 sierpnia 2010

Stanie się czas

Jak wspominałem w poprzednim wpisie, wraz z lipcowym numerem Nowej Fantastyki" otrzymaliśmy jedną z powieści Poula Andersona. Stanie się czas została napisana na początku lat 70-tych i była nawet nominowana do nagrody Hugo, jednak nie ukrywajmy - uczyniłbym autorowi wielką krzywdę, umieszczając tę recenzję w kategorii "klasyka".

Jack Havig jest mutantem, potrafiącym przemieszczać się w czasie przy użyciu samej siły woli. Korzystając z tego daru, ogląda ponure losy współczesnej cywilizacji, jej katastrofalny upadek i odrodzenie pod panowaniem pokojowego ludu Maurai. Podczas swoich wędrówek w przeszłość i przyszłość spotyka innych ludzi podobnych do niego. Dołącza do grupy podróżników w czasie, zamieszkujących Orle Gniazdo - enklawę, która ma przenieść zdobycze cywilizacji przez mroczne wieki i ukształtować przyszłość, zgodnie z życzeniem jej twórcy, charyzmatycznego Caleba Wallisa. Kiedy odkrywa prawdziwą naturę tego projektu, buntuje się, ucieka i odtąd musi ukrywać się przed prześladowcami.

Wiemy, jak trudno napisać dobrą książkę o podróżach w czasie, unikając standardowych pułapek. Kilku jego poprzednikom się udało, Anderson poległ jednak z kretesem - jego bohaterowie używają swego daru w sposób urągający logice, co wynika z tego, że autor nie poradził sobie z problemem paradoksów. Jeszcze gorszy zarzut wobec tej książki dotyczy zawartej w nim wizji przyszłości - socjologicznie wątpliwej, jeżeli wręcz nie naiwnej.

Stanie się czas ma oczywiście dobre strony. Dobrze wypada przeniesienie narracji na neutralnego obserwatora, który relacjonuje czytelnikowi wydarzenia, które sam zna jedynie z opowieści głównego bohatera. Ciekawe są fragmenty, opowiadające o dorastaniu Haviga, jego sytuacji rodzinnej, problemach z ujarzmieniem daru, który jest też jego największym przekleństwem. Wypada żałować, że Anderson nie skupił się bardziej na węwnętrznym życiu swego bohatera, zamiast kazać mu ratować świat, którego historii nie można podobno zmienić.

Szkoda, że wydawcy Nowej Fantastyki wybrali akurat tę książkę. Pewnie uzyskali jednorazowy efekt w postaci większego nakładu, jednak na dłuższą metę ten wybór może przynieść więcej szkód niż pożytku. Mam tylko nadzieję, że nie zniechęci to czytelników do sięgnięcia po inne dzieła Andersona - nieprzeciętnego twórcy sf i fantasy, wielokrotnie nagradzanego mistrza krótkich form, uznanego redaktora i wydawcy.

Poul Anderson, Stanie się czasi, tł. Tadeusz Markowski, Wyd. Prószyński Media, 2010

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz