niedziela, 12 września 2010

Ładunek

Dwudziesty trzeci wiek. Ludzkość, po niefrasobliwym potraktowaniu Matki Ziemi, zmuszona jest szukać schronienia w ogromnych, przeludnionych stacjach kosmicznych. Nadzieję na lepszą przyszłość daje odkrycie nowej, zdatnej do zamieszkania planety. Rheę od Raju odróżnia jedynie to, że każdy może kupić sobie bilet wstępu. Jeżeli posiada odpowiednią ilosć gotówki, oczywiście. Młoda pani doktor, Laura Portman, nie marzy o niczym innym, więc dołącza do załogi statku, który ma dostarczyć zaopatrzenie na jakąś odległą stację. Podróż ma potrwać całe cztery lata, z czego większość przyjdzie Laurze spędzić w hibernacji, ale po powrocie stać ją już będzie na przepustkę na Rheę, gdzie czeka ukochana siostra.

Śpieszę donieść, że nie jest to zarys pomysłu na moje nowe opowiadanie, ale początek fabuły szwajcarskiego filmu z ubiegłego roku w reżyserii Ivana Englera i Ralpha Ettera. Ja bym czegoś takiego raczej nie wypuścił, a to dlatego, że nawet słabo obyty z fantastyką czytelnik błyskawicznie zorientowałby się, że robię go w konia, bo to wszystko już przecież było. Podobnie jest z widzem filmu Cargo - kiedy pani doktor, w środku swojej samotnej wachty, orientuje się, że na statku dzieją się dziwne rzeczy, wiadomo już, jak to się wszystko skończy. Odkrycie natury ładunku, który transportuje "Kassandra" też nie przynosi zaskoczenia. Przez resztę filmu pozostaje nam jedynie powstrzymywanie ziewania podczas obserwacji desperackich prób dotarcia bohaterki do przerażającej prawdy.

Niestety, wtórność to nie jedyna słabość tego filmu (naprawdę można odnieść wrażenie, że przeleżał na półce ze trzy dekady). Kolejną jest to, że aktorzy nie radzą sobie z rolami, co zresztą nie jest do końca ich winą. Wprawdzie scenarzyści postarali się o gamę charakterystycznych osobników/osobniczek, jednak każą im zachowywać się cokolwiek nielogicznie, jeżeli wręcz nie dziwacznie. Trudno uwierzyć w nagłe miłosne zaangażowanie Laury, jeszcze trudniej w motywacje pozostałych członków załogi "Kassandry".

Parę rzeczy mi się podobało. Przede wszystkim zdjęcia i scenografia. Statek trzeszczy i jęczy, zewsząd kapie woda, nawala oświetlenie, są śmieci i brud. To też już nie raz widzieliśmy, choćby w Obcym, ale Szwajcarzy się przyłożyli. Wrażenie robią ujęcia ogromnej ładowni i wrót do niej (widać je na załączonym posterze). Na porządne efekty spacerów w Kosmosie zabrakło już jednak kasy.

Na razie nic nie wskazuje na to, że Cargo znajdzie polskiego dystrybutora. Cóż, PKB nie wzrośnie, za to fani sf zaoszczędzą trochę kasy.

Cargo, reż. Ivan Engler, Ralph Etter, Atlantis Pictures 2009

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz