poniedziałek, 15 lutego 2010

Nowa Fantastyka 02/2010

Lutowy numer "Nowej Fantastyki" poświęcony jest fantastyce niemieckiej. Dział publicystyczny otwiera obszerny artykuł Katarzyny Sowy o niemieckiej literaturze SF ("Science fiction po niemiecku"). Mamy tu pełen historyczny przegląd dokonań naszych zachodnich sąsiadów - od Kurda Lasswitza po nam współczesnych, uzupełniony o osobny tekst o niemieckim fandomie. Z kolei Konrad Wągrowski artykułem "Niemcy w kosmosie" oprowadza nas po meandrach tworzonej za Odrą fantastycznej kinematografii. Oba artykuły są bardziej przewodnikiem po datach i tytułach, niż próbą krytycznej analizy, ale to godny uwagi i cenny przewodnik.

Kolejnym tekstem w dziale publicystycznym jest esej Macieja Parowskiego na temat historii alternatywnych. Zapewne jest to zbiór przemyśleń, powstałych podczas pracy nad najnowszą powieścią autora - dobrze się czyta, ale nie znajdziemy w nim nic odkrywczego.

Arkadiusz Grzegorzak wziął na warsztat jakąś zapomnianą francuską produkcję filmową pt. "Niebezpieczne przygody Gwendoline w krainie Yik Yak". Przypuszczam, że film rzeczywiście jest tak straszny, że aż śmieszny - może nawet kiedyś sprawdzę. Łukasz Orbitowski omawia inne dzieło z tego samego okresu - brytyjski horror "Lifeforce" w reżyserii Tobe'a Hoopera. Nie wiem, czy zechcecie sięgnąć po ten tutuł, ale nawet jeśli nie dacie się przekonać, to samego Orbita zawsze warto poczytać.

W dziale recenzji mamy trochę klasyki ("Jakiś potwór tu nadchodzi" Raya Bradbury'ego) i kilka interesujących nowości (np. "Ludzką przystań" Johna A. Lindqvista). Jerzy Rzymowski omawia filmy, którymi sam ostatnio zachwycałem się na tym blogu - "Avatara" i "Parnassus". Wychodzi na to, że wnioski mamy podobne. Robert Ziębiński znęca się nad "Stargate Universe" - w moim odczuciu przesadnie i przy użyciu nietrafionych argumentów (czy naprawdę dr Rush jest typowym "szalonym naukowcem"? - chyba nie ten sam serial oglądamy).

Z pozostałej publicystyki warto jeszcze wspomnieć o tekście Michała Cetnarowskiego na temat New Weird w polskim wydaniu (na przykładzie Kańtoch, Orkana i Guzka).

W dziale literatury mamy wysyp tekstów, roztaczających ponure wizje czekającej nas już niebawem katastrofy. Pierwszy z nich, Siedem butelek perfum Joanny Skalskiej o owładniętym śmiertelną zarazą mieście, mógłby być interesujący, gdyby nie padł pod ciężarem licznych nielogiczności i nieprawdopodobieństw. Być może należałoby odczytać ten tekst jako alegorię, ale jakoś mnie to nie przekonuje. Jakub Małecki w Pantomimie starego niedołęgi wziął się za starą jak świat tematykę winy i kary i broni się świetnym stylem, jednak nic więcej - autor nie oddala się ani o centymetr od ścieżek wydeptanych przez setki podążających tą samą drogą przed nim. Z kolei nagrodzona w konkursie NF Ryza Przemysława Gula to zapis koszmaru twórcy, walczącego z własną niemocą. Nawet zabawnie to wyszło, trzeba oddać.

Niemieccy twórcy też śnią swoje koszmary. Noware Uwe Posta to upiorny sen kapitalisty o świecie, w którym zdobycze nowoczesnej gospodarki rynkowej nagle trafia szlag, przez co człowiek człowiekowi staje się wilkiem. Interes jak każdy inny Heidrun Janchen to z kolei upiorny sen socjalisty o świecie, w którym wszystko przelicza się na pieniądze, przez co człowiek człowiekowi staje się wilkiem. Krótkie opowiadanie Paperdoll Franka Hebbena to również zapis koszmarnego snu udręczonego korporacyjnym wyzyskiem przedstawiciela handlowego, ale przynajmniej nie jest tak nabzdyczone jak teksty poprzedników. Ogólnie rzecz biorąc, jakoś mnie te próbki niemieckiej fantastyki nie przekonują.

Na koniec powinienem jeszcze wspomnieć, o tym, co się zadziało na internetowym forum Nowej Fantastyki. Nie, nie mam zamiaru znęcać się nad popisami redakcji, w pocie czoła pracującej nad wykuwaniem nowego oblicza mego ulubionego magazynu. Zainteresowanym dyskusjami na tematy fantastyczne i okołofantastyczne pragnę jedynie polecić inne miejsce. Głównie dlatego, że obecnie na oficjalnym forum NF po opuszczonych komnatach hula wiatr. A i upiora można czasem spotkać.

Nowa Fantastyka 02/2010, Wyd. Prószyński Media, Warszawa 2010

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz