Trochę przy okazji niedawnej premiery ekranizacji debiutu Johna Ajvide Lindqvista na kanale AleKino, sięgnąłem po jego kolejną powieść. Tym razem autor postanowił wziąć na warsztat tematykę zombie. Po wcześniejszych doświadczeniach z przeróbką mitu wampirycznego we Wpuść mnie oczekiwałem czegoś równie smakowitego. I dostałem, czego chciałem. Mniej więcej.
Upalne lato w Sztokholmie. Urządzenia elektryczne wariują, mieszkańcy miasta i okolic cierpią z powodu niezwykle silnego bólu głowy. Zmarli w przeciągu ostatnich dwóch miesięcy powracają do życia. I pragną wrócić do domu. Śledzimy te wydarzenia z perspektywy kilku równorzędnych bohaterów: Davida, komika, który traci w wypadku żonę; Gustava Mahlera, byłego dziennikarza, nie mogącego dojść do siebie po utracie wnuka; obdarzonej pewnymi parapsychicznymi zdolnościami Elvy, która właśnie straciła męża i jej zbuntowanej, nastoletniej wnuczki Flory. Każde z nich będzie musiało poradzić sobie z sytuacją, która ich przerasta. Ale jak poradzić sobie z odzyskanymi bliskimi, z ich rozpadającymi się ciałami, z własną bezradnością i strachem?
Jak się pewnie domyślacie, to nie jest po prostu kolejna powieść o żywych trupach. To raczej dramat o niemożności porozumienia. Bohaterowie Lindqvista są samotni i nieszczęśliwi i nowo zaistniałe okoliczności jedynie uwypuklają ich prawdziwe problemy. Sama Szwecja to ponure, brzydkie miejsce, które nie sprzyja budowaniu społecznych więzi i planowaniu szczęśliwej przyszłości. Gustav, Flora, David miotają się bezradnie, niczym sami "przebudzeni", którzy, paradoksalnie, dadzą ludziom szansę na otrząśnięcie się z letargu. Niektórzy z tej szansy skorzystają, inni nie zdołają.
W Powrotach zmarłych Lindqvist kontynuuje oszczędny styl, znany nam już z wcześniejszej powieści. Między fabularne rozdziały wkłada fragmenty prasowych i telewizyjnych relacji, potęgujące wrażenie obcowania z reportażem. Jednak proste, ubogie w epitety zdania niosą duży ładunek emocjonalny. A emocje biorą się z trafnych obserwacji ludzkich postaw - nie ma sztuczności ani w dialogach, ani w przemyśleniach, które autor wkłada w głowy swoich bohaterów. Dzięki temu ich udręki stają się naszymi udrękami. I to jest talent, który sprawia, że Lindqvist staje się jednym z moich ulubionych pisarzy.
Upalne lato w Sztokholmie. Urządzenia elektryczne wariują, mieszkańcy miasta i okolic cierpią z powodu niezwykle silnego bólu głowy. Zmarli w przeciągu ostatnich dwóch miesięcy powracają do życia. I pragną wrócić do domu. Śledzimy te wydarzenia z perspektywy kilku równorzędnych bohaterów: Davida, komika, który traci w wypadku żonę; Gustava Mahlera, byłego dziennikarza, nie mogącego dojść do siebie po utracie wnuka; obdarzonej pewnymi parapsychicznymi zdolnościami Elvy, która właśnie straciła męża i jej zbuntowanej, nastoletniej wnuczki Flory. Każde z nich będzie musiało poradzić sobie z sytuacją, która ich przerasta. Ale jak poradzić sobie z odzyskanymi bliskimi, z ich rozpadającymi się ciałami, z własną bezradnością i strachem?
Jak się pewnie domyślacie, to nie jest po prostu kolejna powieść o żywych trupach. To raczej dramat o niemożności porozumienia. Bohaterowie Lindqvista są samotni i nieszczęśliwi i nowo zaistniałe okoliczności jedynie uwypuklają ich prawdziwe problemy. Sama Szwecja to ponure, brzydkie miejsce, które nie sprzyja budowaniu społecznych więzi i planowaniu szczęśliwej przyszłości. Gustav, Flora, David miotają się bezradnie, niczym sami "przebudzeni", którzy, paradoksalnie, dadzą ludziom szansę na otrząśnięcie się z letargu. Niektórzy z tej szansy skorzystają, inni nie zdołają.
W Powrotach zmarłych Lindqvist kontynuuje oszczędny styl, znany nam już z wcześniejszej powieści. Między fabularne rozdziały wkłada fragmenty prasowych i telewizyjnych relacji, potęgujące wrażenie obcowania z reportażem. Jednak proste, ubogie w epitety zdania niosą duży ładunek emocjonalny. A emocje biorą się z trafnych obserwacji ludzkich postaw - nie ma sztuczności ani w dialogach, ani w przemyśleniach, które autor wkłada w głowy swoich bohaterów. Dzięki temu ich udręki stają się naszymi udrękami. I to jest talent, który sprawia, że Lindqvist staje się jednym z moich ulubionych pisarzy.
John Ajvide Lindqvist, Powroty zmarłych, tł. E. Frątczak-Nowotny, Wyd. Amber, Warszawa 2009
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz